Srebro jest najlepszym przewodnikiem. Lepszym od miedzi i złota. Zamieszczenie w ulotce reklamowej informacji, że urządzenie jest lutowane cyną ze srebrem ma sugerować, że jest lepsze od innych. Ma mile połechtać ego potencjalnego nabywcy i zagłuszyć wątpliwości w trakcie sięgania po portfel.

Szpulkę takiej cyny można wygrać w konkursach audiofilskich albo dostać jako bonus. Można ją też kupić za psie pieniądze w każdym sklepie elektronicznym. Jako, że ja również w pewnym stopniu jestem podatny na socjotechniczne chwyty, jakiś czas temu pobiegłem do elektronicznego i z wypiekami na twarzy wróciłem ze szpulką cyny z dodatkiem srebra. Na szczęście była to mała szpulka.

Po wykonaniu pierwszej spoiny, potem drugiej, trzeciej,... wypieki powróciły ale ich przyczyna miała już inne źródło. Co jest? Pytam sam siebie. po 30 latach z lutownicą w ręku zapomniałem jak się lutuje? Może wymaga ona innego topnika? Innej temperatury? Nie, nie wymaga. Dlaczego więc spoiny wyglądają jak zimne luty. Są brzydkie, matowe i nie rozlewają się tak jak powinny. Cóż, trzeba coś postudiować w tym temacie.

    Zgłębiając to zagadnienie prędzej czy później dotrzemy do dyrektywy "RoHS" (Restriction of Hazardous Substances). Mówi ona o ograniczeniach stosowania szkodliwych substancji takich jak ołów (znaczący składnik standardowego spoiwa), kadm, rtęć, sześciowartościowy chrom itd. Brnę sobie przez tę dyrektywę, aż w końcu doszedłem do listy wykluczeń, czyli kto/co nie musi się do niej stosować. Lista jest długa i szczegółowa, ale czytam z rozpędu, czytam gdzie ten ołów jeszcze można używać aż w końcu przy punkcie - 17. "Ołów w stopach lutowniczych do przenośnych defibrylatorów" mnie olśniło. Przecież większość tych wykluczeń, które wyczytałem, to urządzenia medyczne, wojskowe, szpiegowsko-dozorowe, kontrolno-pomiarowe oraz takie, których nazwy wprawiają mnie w zakłopotanie. Zanotowałem to w pamięci i przerzuciłem się na studiowanie mądrości o lutowaniu. Okazało się, że nie jestem osamotniony w mieszanych uczuciach odnośnie tej cyny. Co bardziej fachowe prace na temat najnowszych trendów w technice spajania stwierdzają jasno: Ludzkość nie wymyśliła jeszcze lepszego stopu lutowniczego niż ten tradycyjny z ołowiem. Ale naukowcy szukają. Drobne sukcesy odnieśli właśnie ze srebrem, jednak efekt nie zachwyca, czytaj - jest mizerny i więcej z tym problemów niż korzyści. Otóż spoina, to nie tylko opór elektryczny zastosowanych metali. To także, a nawet głównie, własności fizyczne i mechaniczne stopu takie jak plastyczność, odporność na utlenianie, zwilżalność, podatność na mikropęknięcia, trwałość zmęczeniowa, współczynnik rozszerzalności cieplnej. Ta ostatnia właściwość ma znaczenie kluczowe. Rozbieżność na linii podzespół-punkt lutowniczy-spoina powoduje znaczne obniżenie walorów połączenia lutowanego.

    Analizując te wszystkie techniczne, chemiczne i metalurgiczne zawiłości można wysnuć wniosek, że cyna ze srebrem nie jest najnowszym osiągnięciem techniki spajania a jedynie mocno wymuszonym ukłonem w stronę ekologii. Lutowanie nią bez zachowania bardzo restrykcyjnych parametrów doboru stopu i warunków lutowania do niemal każdego połączenia z osobna daje spoinę gorszej jakości. Dlatego urządzenia WAŻNE i ODPOWIEDZIALNE są zwolnione z obowiązku stosowania tych dziwnych stopów. Mogą być i są lutowane starą, sprawdzoną cyną zawierającą ołów.

Pospolity przewód, wzmacniacz czy odtwarzacz nie jest wykorzystywany w medycynie, wojsku, kosmonautyce, aparaturze kontrolno-pomiarowej i zderzaczach hadronów, więc aby móc go sprzedać w dobie poprawności ekologicznej powinien być lutowany stopem z substytutem ołowiu. Na przykład srebrem. Producent czegoś tam niech z dumą napisze "wyprodukowano zgodnie z RoHS", co z technicznego punktu widzenia stanowi wadę, ale ilość ikonek na pudelku musi się zgadzać. Dla audiofila można napisać "lutowano stopem z dodatkiem srebra", co z technicznego punktu widzenia stanowi tę samą wadę, ale audiofil kocha takie smaczki. Za promil ekskluzywności jest w stanie sobie pogorszyć. Szczerze mówiąc mało mnie to obchodzi. Ubolewam jedynie nad procederem nabijania w butelkę rzeszy naiwnych i nad tym, że jak zwykle spraw nie nazywa się po imieniu. Poza tym to zwyczajnie psuje rynek.

Producenci sprzętu audiofilskiego jeżeli chcą, aby ich wyroby znalazły się w gronie urządzeń wyjątkowo dobrych technicznie zamiast bezrozumnie preparować kolejną audiofilską bzdurę powinni wystąpić do UE, czy stosownego ministerstwa z wnioskiem o wyłączenie ich wyrobów spod obowiązku stosowania cyny z substytutem ołowiu.

Ja osobiście polecam zrobić zapas klasycznej 60 Sn/40 Pb i zachwalając swoje wyroby powiem, że nie są lutowane cyną ze srebrem, co jest jednym z gwarantów długiej i bezproblemowej pracy.